Uważaj, co zamawiasz! – czyli 10 najokropniejszych dań świata

Gdy jesteśmy w dalekiej podróży często kusi nas, by zamówić danie o egzotycznej, nieznajomej nazwie. Czasem możemy jednak trafić na rzecz, którą nie do końca chcielibyśmy mieć na swoim talerzu… Przedstawiamy 10 dań, których nazw lepiej nauczyć się na pamięć i unikać jak ognia. Chyba, że ktoś naprawdę lubi wyzwania.

 

1. „Haggis” – szkocki obiad

„Haggis” to danie dla tych, którzy nie lubią, gdy jedzenie się marnuje. Możecie być pewni, że podczas przyrządzania tej potrawy prawie nic nie wylądowało w koszu na śmieci. Składa się ona bowiem z wątroby, serca i płuc owcy. Narządy te miesza się z cebulą, owsem i przyprawami. Następnie wszystko zaszywamy w żołądku owcy i gotujemy. Cóż za oszczędność!

Obraz Benjaphon Khidhathong Pixabay

2. „Hakarl” – wyjątkowa ryba z Grenlandii i Islandii

„Hakarl” to mięso z rekina pocięte na kawałki. Niby nic takiego, ale pikanterii tej potrawie dodaje fakt, że jest ona poddawana procesowi fermentacji przez około 6 do 12 tygodni. Następnie sfermentowane mięso suszy się przez kilka miesięcy. Dzięki tym działaniom, mięso z rekina nabiera bardzo intensywnego aromatu (a raczej odoru) amoniaku.

3. „Kopi Luwak” – Indonezyjski napój

Ten napój to prawie zwykła kawa. Prawie, ponieważ zamiast standardowego przejścia przez proces palenia kawy, tutaj ziarna przechodzą przez… układ pokarmowy cywety (niewielkiego drapieżnika przypominającego kota). Dzięki odchodom zwierzęcia, kawa zyskuje podobno niepowtarzalny aromat. Kopi Luwak to najdroższa kawa na świecie – cena za kilogram to około 1000 euro!

4. Azjatycki Durian – nieprzeciętny owoc

Jeśli jesteś fanem owoców, to ten nie może umknąć Twojej uwadze. Możesz się jednak trochę zdziwić podczas jego degustacji. Jest ogromny i kolczasty – bez problemu mógłby zabić podczas spadania z drzewa. Zabija również intensywnym zapachem, podobnym do zgniłych jaj lub rozkładającego się mięsa.

Obraz truthseeker08 Pixabay

5. „Escamoles”, czyli mrówki na talerzu

Escamoles to przysmak meksykański. Co kryje się pod tą ładną nazwą? Jaja lub larwy dużych, jadowitych mrówek Liometopum. Ponadto, mrówcze jaja nie są charakterystyczne tylko dla tej jednej potrawy. W rzeczywistości dodawane są do większości meksykańskich dań. Pocieszające jest jednak to, że mają delikatny maślano-orzechowy smak i konsystencję serka wiejskiego. Zatem, może ich nawet nie zauważycie!

6. Dania na potencję – „Kwiat jaśminu” i „Skarb pustyni”

Mężczyźni, którzy chcą poczuć się jeszcze bardziej męscy, powinni pojechać do Pekinu. Znajdą tam restauracje serwujące wiele dań o wdzięcznych nazwach i niezwykłych właściwościach. Zamawiając „Kwiat jaśminu” zjemy genitalia osła, a „Skarb pustyni” to potrawa z baranich jąder. W Pekinie można spróbować również narządów płciowych jeleni, koni, fok, kaczek czy też… psów. Za te „przysmaki” trzeba jednak słono zapłacić.

7. „Casu marzu” – dla fanów nabiału

Jest to wyrób z owczego mleka, który przez długi czas był nielegalny w Unii Europejskiej. Dlaczego? Ponieważ nie spełniał norm higieniczno-zdrowotych, gdyż w ramach jego produkcji, muchy składają w nim jaja. Teraz jest już legalny i każdy może skosztować sardyńskiego sera z tysiącem żywych larw.

8. „A -ping”- przekąska rodem z Kambodży

Kuchnia Kambodży bywa zaskakująca. „A-ping” to chrupiąca przekąska z … tarantuli. Jest to podobno główna atrakcja kulinarna dla turystów. Któż mógłby się oprzeć usmażonemu w całości ptasznikowi, ze wszystkimi ośmioma nogami, kłami, oczami i korpusem? I to wszystko za jedyne kilka centów!

9. „Sannakji” – koreańskie owoce morza

„Sannakji” to podobno przepyszna potrawa, która w trakcie kolacji…się rusza. W Korei Południowej niemal w każdej restauracji możemy zamówić to danie, które jest po prostu małą, żywą ośmiornicą. Po konsumpcji być może nadal żyje własnym życiem w ludzkim żołądku. Jedym słowem, humanitarne jedzenie bez zabijania!

10. „Balut” – filipińsko-wietnamskie jajko z niespodzianką

Pod tą niepozorną nazwą kryje się afrodyzjak. I to jaki! „Balut” to jajko z ukrytym w środku embrionem kurzym lub kaczym, w dość zaawansowanym stadium rozwoju. W zależności od prefencji, można nawet skosztować takiego, który ma już ukształtowane kości i początki opierzenia. Podobno jest wyjątkowo smaczny.

 

autor: Olga

Dodaj komentarz