Alternatywne atrakcje Berlina

Berlin skrywa całą masę tajemnic. Wyspa Muzeów, Brama Brandenburska czy słynna wieża telewizyjna to miejsca, od których zazwyczaj rozpoczynamy przygodę z tym miastem. Prawdziwie magiczną podróż odbędziemy jednak wówczas, gdy porzucimy utarte turystyczne szlaki. Niemiecka stolica okazuje się istnym rajem dla wytrwałych poszukiwaczy.

Berlińskie galerie na świeżym powietrzu

W dziedzinie sztuki Berlin pochwalić może się nie tylko wielkimi muzealnymi salami. Wystarczy oddać się niczym nieskrępowanej wędrówce po mieście, by odkryć liczne cuda, jakie skrywają miejskie mury. Berliński street art to zarówno czasowe wystawy, jak i dzieła, które w przestrzeni zadomowiły się już na dobre. Prace Blu, Agostino Iacurci czy rodzimego duetu Herakut spokojnie uznać można za współczesną wizytówkę miasta. Jeśli uliczne galerie Berlina zwiedzać chcemy na własną rękę, udajmy się w stronę dzielnicy Kreuzberg, odwiedźmy dawną stację szpiegowską na Diabelskiej Górze czy przejęty przez artystów Dom Sztuki Tacheles.

Na uwagę zasługuje też Tommy-Weisbecker-Haus – stary squat anarchistyczny ozdobiony politycznymi muralami i szczelnie pokryte rysunkami Anne Frank Zentrum. Klasyką tematu jest oczywiście East Side Gallery, wymalowaną resztkę muru berlińskiego warto więc zostawić sobie na deser. Miłośnikom ulicznych murali polecamy wycieczkę przygotowaną przez Alternative Berlin Tours – inicjatywę zrzeszającą lokalnych artystów i przewodników. Tu pod swe skrzydła wezmą nas prawdziwi znawcy przedmiotu. Z nimi odkryjemy największe dzieła, łykniemy haust anegdot i historii, a na koniec sami sięgniemy po puszki z farbą.

Futurystyczny wypoczynek

Na pierwszy rzut oka wizyta w spa charakterem swym nie do końca wpisywać może się w alternatywne atrakcje Berlina. Jeśli jednak relaksu zażyć postanowimy w iście futurystycznym kompleksie Liquidrom, sprawa wyglądać będzie zupełnie inaczej. W ofercie znajdziemy tu orientalne masaże, saunę suchą, parową oraz himalajską wypełnioną mieniącymi się kryształkami soli. Coś innego sprawia jednak, że miejsce to jest przestrzenią zupełnie wyjątkową.

Na terenie, na którym dziś istnieje salon spa, dawniej mieściła się stacja kolejowa. Nawet wnikliwy obserwator nie odnajdzie tu jednak żadnych śladów z przeszłości. Już sama bryła budynku stara się nas przygotować na to, co zastaniemy w środku. Surrealistyczny pnący się ku niebu namiot przywodzi na myśl scenerię z filmów science fiction. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że minimalistyczne spa designem swym przypomina ulokowaną na innej planecie stację kosmiczną. Gwoździem programu jest tu duży basen do sesji floatingowych. Dryfowanie w mocno słonej wodzie umilą nam migocące światła i muzyka wydobywająca się z wodnej toni. W repertuarze zależnie od indywidualnych upodobań gościć mogą zarówno klasyczni kompozytorzy, jak i rytmy techno.

Liquidrom fot. https://flic.kr/p/e8AZbn CC BY 2.0 https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/

Alternatywne atrakcje Berlina – street food w europejskim wydaniu

Kulinarne podróże są nieodłączną częścią każdej wyprawy. Z wakacji przywozimy rozmaite pamiątki, sterty fotografii, ale i wspomnienia nieznanych dotąd smaków. Królestwem tych ostatnich często są miejskie ulice. Jeśli urlop spędzamy w nieco bardziej egzotycznych zakątkach globu, street food jest niesamowitą przygodą, ale i sposobem na zaoszczędzenie grosza. Jak okazuje się, ten sposób konsumpcji coraz bardziej popularnym staje się też w Europie. Uliczne jadłodajnie niekoniecznie należą tu do miejsc najtańszych, są one jednak modnymi punktami na miejskiej mapie.

Burgermeister to propozycja obowiązkowa dla tych, którzy zapoznać chcą się z uliczną kuchnią Berlina. To właśnie tu, wprost pod linią kolei miejskiej U-Bahn, w miejscu, w którym niegdyś znajdowała się publiczna toaleta, pochłonąć możemy jednego z najlepszych hamburgerów w mieście. Delikatnie przypieczona bułka okraszona sezamem i wypełniona smakowitą sztuką mięsa, zadowoli każdego smakosza. Do „lokalu” tego przyciągają jednak nie tylko specjały kuchni, ale i sam klimat miejsca. Wielu Berlińczyków lubi zaglądać tu nocą. Ponoć właśnie wówczas, na tej otoczonej wielkimi ulicami wyspie, prawdziwie poczuć można puls miasta.

Intrygujące miejsce noclegowe

W Berlinie odnieść można wrażenie, że pomysłowość nie zna żadnych granic. Dewiza ta sprawdza się zwłaszcza w przypadku zagospodarowywania dawnych hal i fabryk. Planując urlop, w kwestii noclegu decydujemy się zazwyczaj na hotel, hostel lub domek na polu campingowym. W Berlinie istnieje jednak miejsce, które w sposób zupełnie niezwykły łączy wszystkie te opcje.

Hüttenpalast to niewielkie drewniane chatki i przyczepy kempingowe, które przycupnęły we wnętrzu starej fabryki odkurzaczy. Właściciele od pierwszego wejrzenia zakochali się w tym industrialnym gmachu i zapragnęli stworzyć w nim hotel, nie niszcząc przy okazji typowo przemysłowej przestrzeni. Miało być przytulnie i kameralnie, a jednocześnie tak, by nie zabrakło wspólnych miejsc wypoczynkowych. W wielkich halach stworzyć więc trzeba było małe pokoje, zapominając o murowanych ścianach. Końcowy efekt robi wrażenie. Kampery i domki, przed nimi zaś rozkładane krzesełka – faktycznie można poczuć się tu jak na kempingu pod dachem. Nawet noclegowe propozycje stanowić mogą więc całkiem intrygujące alternatywne atrakcje Berlina.

Błyskawiczna podróż do Tadżykistanu

W Berlinie bez trudu przenieść można się w zupełnie inne rejony świata. Jedną z takich ekspresowych podróży odbyć możemy na Oranienburger Straße 27. To tu, w samym centrum Europy, odnajdziemy herbaciarnię urządzoną w klasycznym perskim stylu. Zdarza się, że poszukując Orientu tuż za rogiem, natrafiamy tylko na marne, teatralne dekoracje. Tadżycka herbaciarnia w Berlinie to jednak zupełnie inna bajka – tu wnętrze urządzono z niemałym smakiem i rozmachem. Knajpka powstała jako czasowy pawilon, który zaaranżowany został na potrzeby targów w Lipsku w 1970 roku. Po zakończeniu wystawy Tadżycka Socjalistyczna Republika Radziecka ekspozycję przekazała w ręce NRD, dzięki czemu przeistoczyła się ona w istniejący po dziś dzień lokal. Nad Tadżykistanem niegdyś pieczę swą sprawowali perscy Samanidzi, znacznie później zaś Rosja. W tutejszej herbaciarni niezwykle umiejętnie przeplatają się te dwie strefy wpływów. Mamy więc tu grube perskie dywany, niskie arabskie stoliki i poduszki zamiast krzeseł. Mamy też dawne ruskie samowary i starą mapę Związku Radzieckiego na ścianie. Orientalna herbata w pakiecie z rosyjskimi pielmieni to połączenie warte grzechu!

Porzuć dobrze znane szlaki i odkryj alternatywne atrakcje Berlina. Przekonaj się, że miasto to naprawdę potrafi zaskoczyć!