Norwegia zamyka granice w obawie przed nową mutacją wirusa
Z czwartku na piątek, Norwegia zamyka granice. Taki komunikat padł wczoraj ze strony premiera Norwegii – Erny Solberg. Przepis ten uderza w głównej mierze w Polaków, którzy przyjeżdżają tam w celach zarobkowych. Według przedstawicielki tamtejszego rządu, to pracownicy tymczasowi są odpowiedzialni za wzrost liczby zachorowań w ich kraju.
„Widzimy, że wiele krajów nie monitorowało zmutowanych wersji koronawirusa w takim stopniu jak my” – oświadczyła Solberg.
Jak zwykle, zakaz ten nie będzie dotyczył wszystkich. Zwolnieni z tego rozporządzenia są chociażby przedstawicieli niektórych ważnych społecznie zawodów (w tym służb medycznych z państw sąsiadujących). Przepis ten z kolei uderzy w pracowników tymczasowych. Ci bowiem nie będą mogli wjechać na teren Norwegii aż do 12 marca.
Dotychczasowe działania rządu, mające zapobiegać dalszej emisji wirusa, nie okazało się być skuteczne. W mediach krążyły informacje, że pomimo wprowadzenia obowiązku poddania się testom na granicy oraz kwarantannie, wielu przyjezdnych tego nie przestrzegało. Z danych telewizji NRK wynika, że z 32 tysięcy przyjezdnych, testom na COVID-19 poddało się zaledwie 17 tysięcy.
Tymczasem, agencja prasowa NTB zakomunikowała, że nowe ogniska zakażeń wykryto wśród robotników z zagranicy, w tym z Polski, remontujących budynek Pressens hus w Oslo. W sumie potwierdzono 34 zakażenia, a 146 osób przebywa na kwarantannie. Zdaniem szefa organizacji norweskich pracodawców Ole Erika Almlida zamknięcie granic „będzie mieć dramatyczne konsekwencje dla gospodarki kraju”. Szczególnie w odniesieniu do branż tj. przemysł stoczniowy czy budownictwo, gdzie siła robocza z Europy Środkowo-Wschodniej odgrywa kluczową rolę.