5 powodów, dla których warto odwiedzić Maroko
Jeśli marzy Ci się wyprawa w stronę afrykańskiego lądu, to Maroko jest jedną z tych destynacji, której nie sposób pominąć! Berberyjskie, ukryte w górach wioski, oceaniczne wybrzeże, średniowieczne, przepojone gwarem miejskich targowisk medyny czy ciągnąca się kilometrami pustynia … To tylko niewielki przedsmak tego, co można tu spotkać.
Marokańskie smakołyki od kuchni – lokalna lekcja gotowania
Kuchnia marokańska jest jedną z tych, które zachwycić potrafią nie tylko smakiem, ale i unikatową feerią barw oraz zapachów. O jej charakterze była już mowa gdzie indziej (Podróże ze smakiem. Kuchnia marokańska). Jednym z powodów dla których warto odwiedzić Maroko, jest jednak nie tylko możliwość skosztowania tamtejszych specjałów, ale i poznania różnych tajników od kuchni.
Już w okolicach samego Marrakeszu odnaleźć można bogatą ofertę rozmaitych kulinarnych szkoleń. Wśród nich znajdują się warsztaty indywidualne, bądź grupowe, takie, które zapewniają całodzienne zmagania przy kuchennym stole lub te, podczas których w asyście profesjonalnego przewodnika, udać można się wpierw na zakupy na lokalnym suku.
Obok słynnej Faim d’Epices – nowoczesnej szkoły ulokowanej pośród oliwnego gaju nieopodal Marrakeszu – ciekawą propozycję przygotowały też liczne restauracje czy domy gościnne na terenie samego miasta. Chcąc podszkolić kulinarny warsztat, warto zwrócić uwagę m. in. na propozycje Maison MK, Souk Cuisine czy Riad Kaiss. Niezależnie jednak od wybranej lokalizacji, taka smakowita przygoda okazać może się świetną okazją umożliwiającą poznanie tajników lokalnej kultury oraz przyjemne spędzenie wolnego czasu.
Chwila zapomnienia w marokańskim hammamie
Hammam, będący tradycyjną, parową łaźnią, jest jedną z wizytówek arabskiego świata. Od wieków hammamy były przestrzenią, służącą nie tylko pielęgnacyjnym zabiegom, ale i towarzyskim spotkaniom – stanowiły rodzaj odskoczni od codziennych obowiązków oraz istny informacyjny kiermasz.
Po dziś dzień bez problemu znaleźć można owe tradycyjne łaźnie w starych częściach marokańskich miast – w medynach. Takie zbiorowe przybytki ciągle jeszcze tętnią tu życiem, wystarczy więc sprawdzić godziny otwarcia – inne dla kobiet i mężczyzn – i nic nie stoi na przeszkodzie, by śladem miejscowych pozwolić sobie na chwilę relaksu w oparach wonnych olei.
Dla tych, których nie przekonuje zażywanie kąpieli w szerszym gronie towarzyszy, Maroko ma do zaproponowania i indywidualną, relaksacyjną ofertę. Funkcjonuje już tu wiele salonów spa – wspólna, służąca pogaduszkom przestrzeń, zastąpiona zostaje w nich prywatnym pokojem, w którym to skorzystać można z usług profesjonalnych masażystów. I choć przez wyrugowanie wspólnotowości urok tradycyjnego hammamu nieco ulatuje tu wraz z kłębowiskiem oparów, to i tak wizyta taka stanowi niezapomnianą ucztę dla ciała i ducha.
Łyk berberyjskiej herbaty w Atlasie Wysokim
O marokańskim zwyczaju sączenia zielonej herbaty, okraszonej miętą oraz przyprawionej znaczną ilością cukru, słyszał już chyba każdy. Tak przyrządzonym napojem raczyć można się niemal zawsze i wszędzie. Od świtu do zmroku, w domowym zaciszu, bądź w miejskim gwarze, do posiłku lub ot tak – chcąc rozgrzać się, ochłodzić lub po prostu ugasić pragnienie.
Dlaczego jednak na szklankę herbaty, a właściwie trzy, gdyż taka właśnie jej ilość tradycyjnie jest serwowana, warto udać się, aż w Atlas Wysoki? Już sama wędrówka jego górskimi graniami stanowi iście bajkowe przeżycie. Urzekające swą czerwienią stoki, żwawo przemykające kozice, odbijające się echem nawoływania z ukrytych za wzniesieniami meczetów oraz przyklejone do skał, niemal odcięte od reszty świata górskie wioski. To właśnie mieszkańcy owych wyrastających ze skał osad nad wyraz chętnie zapraszają na imbryk gorącej herbaty. Napój ten, tu doprawiony bukietem lokalnych ziół, jest więc dobrym pretekstem do bliższego spotkania z miejscową ludnością, do zajrzenia za drzwi domostw i zobaczenia choć skrawka miejscowego życia. Poza tym, picie herbaty na wysokości 3000 metrów, na skalnym tarasie w scenerii kwitnących, przydomowych poletek, pozostaje samo w sobie niezapomnianym przeżyciem.
Poza wielkomiejskim szlakiem, czyli o tym, że warto odwiedzić Maroko mniej znane
Maroko często kojarzy przede wszystkim z wielkimi ośrodkami miejskimi takimi jak Fez, Meknes, Marrakesz, Agadir czy Rabat. Miast tych, będących prawdziwymi majstersztykami barwnej kultury Orientu, z pewnością nie można pominąć podczas zwiedzania kraju. Niemniej jednak poza owymi wielkomiejskimi obszarami, warto mieć na uwadze i parę mniej spektakularnych, choć równie intrygujących lokalizacji. Tak też poszukiwaczy wielkiej fali przyciągnąć musi ulokowana nad Oceanem Atlantyckim Essaouira, która, poza wodnymi szaleństwami, do zaoferowania ma również możliwość zaszycia się w czeluściach malowniczej, utkanej ze straganów i przytulnych knajpek, przy czym wcale nie tak gwarnej medyny.
Ci, którzy wolą górską scenerię, zajrzeć powinni do niewielkiej wioski Tafraout. Czerwone skały Antyatlasu, zwłaszcza o wschodzie i zachodzie słońca, stanowią widok szczególnie godzien polecenia. Prócz tego, gdy trafić uda się tu pod koniec lutego, dodatkową dozę zachwytu zagwarantują chmary kwitnących, migdałowych drzewek oraz zabawa na lokalnym festiwalu migdałów.
W obszarze górskich klimatów pozostaje również zanurzone w Rifie miasteczko Szafszawan, którego błękitna zabudowa niemal automatycznie przenosi przybysza w odmienny, iście bajkowy wymiar.
Położone w dolinie rzeki Sus Tarudant stanie się zaś Mekką dla miłośników cytrusów i holenderskich klimatów – nigdzie indziej w Maroku pomarańcze nie są tak słodkie i czerwone, nigdzie indziej, aż tak nie rozwinął się miejski ruch rowerowy.
Warto więc, planując podróż do Maroka, przeznaczyć choć chwilę na odkrycie jego nieco bardziej prowincjonalnego oblicza.
Marokańska gościnność
Niezależnie od tego, ile światowej sławy zabytków kryje w sobie ten północno-afrykański skrawek ziemi, niezależnie od tego, jak bardzo zachwycać może tutejszy klimat czy przyroda, jednym z głównych powodów, dla których warto odwiedzić Maroko, jest niesamowita gościnność mieszkających w nim ludzi. Na strudzonych wędrowców często czeka tu bowiem nie tylko wspomniana już herbata, ale i posiłek, autostopowy transport, a nawet nocleg pod strzechą któregoś z napotkanych domostw.
Pamiętać trzeba, że w myśl lokalnej tradycji obowiązuje zasada, iż przybysz zaproszony w progi domu przez trzy dni czuć może się w nim tak, jakby był u siebie. Stąd też każdy, kto wkracza w prywatną przestrzeń marokańskich mieszkań włączony zostaje automatycznie w tryby rodzinnego życia – bierze udział w spotkaniach i biesiadach, w odwiedzinach mieszkającej nieopodal matki, wuja, czy któregoś z licznej rzeszy dalszych krewnych. Taka otwartość na obcych dla europejskiego przybysza z pewnością stanowi duże zaskoczenie.