48 godzin w… Manili
Manila wzbudza ogromne kontrowersje. To jedno z tych miast, których turyści starają się raczej unikać. Chociaż Filipiny to marzenie niejednego z nas, a o pięknie kraju i cudownych mieszkańcach słyszy się naprawdę dużo, sama stolica zdaje się działać zupełnie przeciwnie. Zamiast przyciągać – odpycha, może nawet odrobinę przeraża. Jedno trzeba powiedzieć zaraz na początku – Manila raczej nie zachwyci. A już na pewno nie przy pierwszym poznaniu. Co więc robić w tym mieście, jeśli musisz tam spędzić 48 godzin? Spokojnie, znajdzie się całkiem sporo ciekawych pomysłów.
No dobrze. To, że wszyscy starają się ograniczyć czas spędzony w Manili już wiemy. Jednak czasami sprawy służbowe czy niekorzystny układ lotów zmuszają człowieka do zostania w jednym miejscu. Jeśli przypadkowo tym miejscem okaże się właśnie Manila – nie panikuj! Staraj się natomiast poznać miasto i ludzi, skup się na pozytywach – bo tych wbrew pozorom jest całkiem sporo, a negatywne opinie o mieście są często grubo przesadzone.
Sposób na Manilę – czym poruszać się po mieście
Przede wszystkim musisz od początku uzbroić się w cierpliwość. Przemieszczanie się po Manili trwa godzinami. Miasto jest olbrzymie (prawie 12 milionów mieszkańców) i strasznie zakorkowane, szczególnie w piątki. Zostaw więc sobie zawsze dodatkową godzinę na dojazd na lotnisko albo na dworzec autobusowy, żebyś się nie spóźnił. Najwygodniej jest poruszać się po mieście taksówkami. Koniecznie tymi białymi, miejskimi – które możesz dosłownie złapać na ulicy (prawie jak na filmach w Nowym Jorku). Dlaczego akurat tymi? Są najtańsze.
Możesz także przemieszczać się metrem, jednak to prawdziwe wyzwanie. Chociaż sieć kolejki jest całkiem dobrze rozbudowana, podróżuje nią większość mieszkańców, dlatego przy wejściu, kasach i w samych wagonach jest niezwykle tłoczno. Pamiętaj, żeby uważać na wszystkie swoje rzeczy – plecak, aparat, portfel – nie chcesz się chyba tego pozbyć, a złodziejaszków w tłumie nigdy nie brakuje.
Jeepneye – to takie swoiste minibusy. Przerobione przez Filipińczyków amerykańskie jeepy, to bardzo ciekawy środek lokomocji. Auta kursują po swoich stałych, niedługich trasach, a bilet kosztuje grosze. Jeśli w 30 stopniach Celsjusza nie przeszkadza Ci ogromny ścisk i jesteś dość odważny – spróbuj. Niestety jazda jeepneyami nie zawsze jest bezpieczna. Pojawiło się już kilka sytuacji, w których nieświadomi niebezpieczeństwa turyści zostali tam napadnięci i obrabowani.
Gdzie szukać noclegu w Manili?
Ponieważ w Manili spędzisz 48 godzin, możesz spokojnie zamieszkać w którejś z dzielnic bardziej oddalonych od lotniska. Najlepszym rozwiązaniem przy większym budżecie będzie biznesowa dzielnica Makati. Jeśli natomiast starasz się raczej ograniczyć wydatki, dobrym pomysłem będzie poszukanie noclegu w Malate albo dzielnicy Ermita. Obie z kolei są najbliżej Intramuros, czyli jednego z najpopularniejszych miejsc w Manili. Z Malate możesz spokojnie wybrać się tam na spacer.
Makati i Malate są tak różne od siebie jak Japonia i Kambodża. Niektórzy wręcz mówią, że Makati jest jak zupełnie inne kraj. Wysokie wieżowce, drogie sklepy, ekskluzywne restauracje, banki, porządek, czyste ulice. Będąc tylko w Makati, nie poznasz ani trochę prawdziwej Manili, ale jeśli chcesz zostać we w miarę europejskich standardach, to właśnie tę dzielnicę powinieneś wybrać.
Atrakcje Manili – co warto zobaczyć?
Największą atrakcją miasta, którą odwiedza najwięcej turystów, jest Intramuros, czyli fragmenty fortyfikacji z XVI wieku. To najstarsza dzielnica a zarazem historyczne centrum Manili, założona przez hiszpańskich kolonizatorów. Grube mury miały za zadanie bronić miasta przed obcymi wojskami. Najważniejszą częścią jest Fort Santiago. Podczas próby odbicia miasta z rąk cesarskiej armii Japonii w czasie II wojny światowej, mury bardzo ucierpiały, a odbudowa zabytku zaczęła się w roku 1951. Prace renowacyjne trwają do dziś. Intramuros oraz inne atrakcje Manili najlepiej zwiedzać trycyklem, czyli motorem z kierowcą, do którego doczepiona jest przyczepka dla pasażerów. Można też spróbować jazdy w bryczce konnej. Intramuros są naprawdę duże i ciężko je przejść całe na piechotę, szczególnie w pełnym słońcu.
Jeśli zdecydujesz się na mieszkanie w innej części miasta niż Malate, pojedź tam chociażby po to, żeby zobaczyć jak drastycznie inne może być to miasto. Przejdź się głównymi ulicami, spędź kilka godzin w jednym z małych parków – zieleni w Manili jest bardzo mało, więc warto skorzystać.
Lubisz zakupy? Manila i w ogóle Filipiny to raj jeśli chodzi o zakupoholików, zwłaszcza tych, którzy lubią wielkie centra handlowe. Na 20 największych centrów handlowych na świecie aż 5 przypada właśnie Filipinom, z czego dwa w pierwszej dziesiątce. Miejsca te w Manili są naprawdę ogromne. Najciekawsze z nich – The Mall of Asia – to kolos, znajdujący się zaraz przy wybrzeżu. Mieszczą się w nim nie tylko sklepy, ale także kina, restauracje oraz… pełnowymiarowe lodowisko. Tutaj możesz spędzić cały dzień, a tak naprawdę dalej będzie Ci mało.
Co i gdzie zjeść?
Filipińczycy uwielbiają fast-foody. Jeśli nie chcesz wydać fortuny na jedzenie w eleganckich restauracjach, możesz się udać do jednego z barów szybkiej obsługi. Spróbujesz tu ryżu pod każdą postacią, makaronów (w MacDonalds’ie jest nawet MacSpaghetti!) i tradycyjnych hamburgerów. Tych ostatnich warto spróbować w małych budkach ustawianych w różnych częściach miasta. Uliczne jedzenie może nie powala, ale mają pyszną wołowinę.
Żeby wypić piwo w miłym i klimatycznym otoczeniu, wybierz się do dzielnicy Cubao. To tam znajdziesz małe puby, które serwują za niewielkie pieniądze piwo i drobne przekąski. Na pewno warto spróbować.
To co, już rozumiesz, że Manila też da się lubić?