Bilety za bezcen, a linie i tak „wychodzą na swoje”

Wczorajszą, promocyjną akcję Wizz Air- a i Ryanair-a można śmiało opatrzyć hasłem: Bilety za bezcen! Co niektórzy dopatrują się tu swego rodzaju aktu desperacji ze strony obu tanich przewoźników. Czy to rzeczywiście wołanie o pomoc? Być może Was to zaskoczy, ale w końcowym rozrachunku, linie i tak wyjdą z tego „obronną ręką”.

50% zniżki lub 2 w cenie 1, czyli bilety za bezcen

Przyznacie sami, że wczorajsze propozycje ze strony największych tanich linii, działających na terenie Europy, wprawiły w osłupienie niejednego z nas. Jako pierwszy z inicjatywą wychylił się Wizz Air, oferując 50% upust na wszystkie połączenia ze swojej siatki. Na odzew ze strony swojego irlandzkiego konkurenta nie musiał zbyt długo czekać. Ten bowiem „wypuścił” promocję o nazwie: 2 w 1. To oznacza, że przy zakupie jednego biletu, drugi otrzymuje się za darmo! Mankamentem takich okazyjnych ofert jest ich ograniczony czas, który na ogół trwa dobę. Tak też było w tym przypadku. Brzmi kusząco prawda? Jednak gdyby głębiej się nad tym zastanowić, to czy tego rodzaju obniżki są rentowne dla linii lotniczych?

Trzeba pamiętać, że w zdecydowanej większości przypadków gros pasażerów, decyduje się na zakup usług dodatkowych. I to właśnie w ten sposób linie lotnicze „odbijają” straty.

Mało kto wyobraża sobie podróż za granicę z małym plecakiem o wymiarach 40x20x25. No może poza pasażerami, udającymi się na tzw. city break. Jednak są to pojedyncze przypadki. Znaczny odsetek pasażerów, postanowi dopłacić do bagażu rejestrowanego, czy chociażby do Priority boarding, gdzie w ramach tej usługi mogą zabrać dodatkową walizkę na kółkach o wadze 10 kg. Nie zapominajmy też o takich osobach, które nie wyobrażają sobie podróży z dala od osoby towarzyszącej. Ci są skłonni dopłacić często niemałe pieniądze, żeby tylko nie zostać rozsadzonym.

Cała nadzieja w usługach dodatkowych

Potwierdza to sam prezes Wizz Air-a – Jozsef Varadi:

Przychody pozalotnicze zawsze były priorytetem dla Wizz Aira. Obecnie sprzedaż dodatkowych usług stanowi dla nas około 45-50 procent przychodów i cały czas ewoluuje. Zgadzam się, że linie lotnicze będą zmuszone postawić na dodatkowo płatne usługi w przyszłości, aby zdywersyfikować przychody, ale na pewno nie na poziomie 100 procent. My z pewnością w pewnym momencie będziemy zarabiali więcej na przychodach pozalotniczych niż na wpływach z biletów – powiedział.

I dodał zaraz, że Wizz Air chciałby, aby pozabiletowa działalność odpowiadała za kilka lat za 60-70 % wszystkich przychodów “landrynki”.

Oczywiście, żeby była jasność: dla tanich linii takie promocje jak te dzisiejsze nie są żyłą złota, bo w warunkach pandemii trudno mówić o wymiernych zyskach. Bardziej chodzi o to, by zachować płynność finansową i zarobić na koszty związane z prowadzeniem działalności. A to i tak ogromny sukces!

Reasumując, wychodzi na to, że linie niskobudżetowe, z ich strukturą taryfową są znacznie lepiej przygotowane do przejścia przez kryzys niż tradycyjni przewoźnicy.

Dodaj komentarz