Ryanair. Bilety tańsze o połowę?
Michael O’Leary – założyciel Ryanaira przewiduje w najbliższych miesiącach wypuścić bilety w rekordowo niskich cenach. To próba zmasowanego ataku cenowego, który ma na celu nic innego jak skusić pasażerów do zakupu biletów. Irlandzki przewoźnik planuje sprzedawać bilety nawet 50% taniej, nie zważając na poniesione straty. Czy mamy tutaj do czynienia z sianiem propagandy? A może znowu w tym wszystkim tkwi jakiś haczyk? Przekonajmy się!
Ryanair „dopłaci” do naszych biletów?!
Jak zasugerowaliśmy w ostatnim artykule, wszystko wskazuje na to, że Ryanair nie zamierza spasować i podąża śladami swoich rywali. Zdaje się nie przyjmować do wiadomości, że zainteresowanie podróżami miałoby zmaleć. Wprowadza chytry plan, by tylko „zwabić pasażerów”. Jaki?
Obniżymy ceny, żeby ludzie znów się ruszyli. Gdy zaczniemy latać w lipcu, będziemy sprzedawać bilety za wszelką cenę, aby wypełnić jak najwięcej miejsc w samolotach – powiedział O’Leary.
Nie da się ukryć, że cena gra tu kluczową rolę. Prezes Ryanaira zapowiada, że bilety mogą być nawet o połowę tańsze. Trudno w to uwierzyć, bo jak doskonale wiemy, nisko kosztowi przewoźnicy często odrabiają straty, podnosząc ceny usług dodatkowych? Czy w tym przypadku czeka nas powtórka? Według zapewnień O’Leary’ego, nie ma znaczenia, że firma nie będzie odnotowywać zysków. Ideą jaka mu przyświeca jest przekonanie pasażerów do ponownego wejścia na pokład samolotu. W lipcu, czyli wraz ze wznowieniem większości rejsów samoloty Ryanaira będą przewozić pięć milionów pasażerów. Przynajmniej w teorii. Jak będzie naprawdę? Przekonamy się wkrótce.
Spodziewamy się przewieźć mniej niż połowę pasażerów w porównaniu do zeszłorocznego lipca i za połowę kwoty, które naliczaliśmy w lipcu i sierpniu 2019 roku – wyjaśnił O’Leary. Wiele linii lotniczych twierdzi, że wykona mniej lotów i utrzyma wysokie ceny. My wolimy sprzedawać je tanio, nawet jeśli będziemy musieli tracić pieniądze przez następnych 12 miesięcy, to spróbujemy stracić jak najmniej, sprzedając jak najwięcej – dodał.
Ryanair, podobnie jak Wizz Air chciałby przejąć jak najwięcej tras czy slotów, które zostaną „w spadku” po upadających liniach lotniczych lub takie, których inni przewoźnicy pozbędą się ze względu na problemy finansowe. Jednocześnie ostrzegł też, że jeśli porty lotnicze nie będą chciały współpracować, to zawsze może przenieść swoje bazy na tańsze lotniska.