Stambuł, dzień piąty: Ucieczka od zgiełku – czyli o Wyspach Książęcych i o tym, jak smakują tureckie lody
Zwiedzając Stambuł, możesz zadawać sobie pytanie, czy oprócz bardzo ruchliwych ulic i zabytków, istnieje miejsce, gdzie można po prostu odpocząć i „poplażować” (tym bardziej, że turecki klimat i palące słońce często sprawiają, że o to pytamy). Okazję, aby odsapnąć od hałasu, zgiełku, spalin i tłumów, które są cechami charakterystycznymi tureckiej metropolii, dadzą ci Wyspy Książęce. Z pewnością jest to fajna alternatywa po wielogodzinnych wędrówkach, podczas których odkrywałeś cudowne atrakcje Stambułu i gubiłeś się w labiryncie uliczek na bazarach. Będąc na wyspie, możesz czerpać przyjemność ze spaceru na wolnym od spalin powietrzu, dowiedzieć się, jak smakują tureckie lody i czym różnią się od tych będących popularnymi w Polsce – włoskich i amerykańskich (dało mi to do myślenia, ile na świecie jest rodzajów lodów :D), jak również po prostu położyć się na plaży i kąpać się w morzu.
Rejs promem, czyli jak dostać się na Wyspy Książęce?
Grupa wysepek na Morzu Marmara, nazywane przez mieszkańców Wyspami Czerwonymi (Kızıl Adalar) leżą około 20 km od miasta. Cztery największe z nich są zamieszkałe – Kinali, Burgaz, Heybeli, Büyükada – i na pewno zachwycą Cię swoją architekturą. Istnieje prosta o krótka odpowiedź na pytanie, jak dostać się na Wyspy – promem! Najlepiej z samego rana dotrzeć do portu w Kabataş po europejskiej stronie (z Placu Taksim można tam dojechać np. metrem). Już sam rejs może być przykładem tego, że Wyspy, nazywane przez Turków Adalar, są przez nich i przez turystów uwielbiane. Co prawda, w sezonie, możemy czuć się na promie jak w puszcze sardynek, to już dotarcie na miejsce daje nam możliwość odpoczynku. Sam rejs natomiast jest świetną okazją do zrobienia zdjęć i dokarmienia rybitw, które efektownie łapią kawałki chleba w powietrzu.
Cztery największe Wyspy Książęce
Prom zawija kolejno na cztery największe wyspy archipelagu: Kınalıada, Burgazada, Heybeliada i Büyükada. Na pierwszej z nich znajduje się niewiele atrakcji turystycznych – kilka plaż, meczet i kościół. Burgazada posiada kilka meczetów, synagogę i kapliczkę, poza tym nie jest też głównym celem pasażerów promu. Warto wysiąść na Heybeliadzie – drugiej co do wielkości wyspy, jeśli lubisz urządzić sobie piknik. Znajduje się tu wiele restauracji i sklepów, a także Seminarium Duchowe i kościół z czasów bizantyjskich. Do najpopularniejszej z wysp – Büyükada – największej i będącej zarazem ostatnim przystankiem promu, dopłyniesz w ok. 1,5 godziny. To przeważnie tutaj wysiadają z promu wszyscy turyści.
Spaceruj po Büyükada i dowiedz się, jak smakują tureckie lody?
Na wyspie Büyükada znajduje się bardzo dużo kawiarni, lodziarni i sklepów z pamiątkami. Jeśli lubisz słodycze, na pewno zostaniesz fanem gofrów. Oferowane są z indywidualnie dobranymi składnikami – do wyboru do koloru – od wszelakich smakowych polew, dżemów, bitej śmietany, po świeże owoce i bakalie. Raj dla łasuchów! Koniecznie musisz zobaczyć, jak smakują tureckie lody, czyli dondurma. Znacznie różnią się one od swoich europejskich odpowiedników. Lody są gęstsze i bardzo się „ciągną”, dzięki czemu znacznie wolniej topnieją. Ogólnie są smaczne i występują w wielu smakach, jednak dodatkowych atrakcji przy ich zakupie dostarczają sami sprzedawcy. Ubrani w kolorowe stroje, ubijają je długimi prętami i rozciągają na oczach turystów, dodatkowo wymachują nimi i podrzucają, co i rusz uderzając przy tym w charakterystyczne złote dzwony.
Kalorie po zjedzeniu takich pyszności można spalić dzięki długiemu spacerowi po wyspie. Można też wypożyczyć rower, a dla tych mniej aktywnych pozostaje jeszcze bryczka 😉 (Uwaga! Na wyspie obowiązuje zakaz poruszania się samochodem – piękna sprawa!). Przechadzając się uliczkami, miniesz liczne wille, których wygląd może czasami wzbudzić zazdrość. To tutaj stambulscy kupcy w XIX wieku budowali swoje rezydencje. Wielkie białe budynki z drewnianymi okiennicami, koronkowe balkoniki i zielone ogrody z zejściem do morza, potrafią przykuć uwagę… Budynki, w większości opuszczone, sprawiają wrażenie nawiedzonych, przez co czuje się w powietrzu klimat przeszłości – takiego ekskluzywnego skansenu.
Gdy skończy się teren „mieszkalny”, dotrzesz do lasu, w którym (o dziwo!) przy odrobinie szczęścia możesz spotkać konie, kłusujące sobie po lesie albo po prostu pasące się krowy. Są one całkowicie oswojone. Pomiędzy wzgórzami znajdującymi się na wyspie, stoi niewielki klasztor św. Jerzego, wizyta w którym podobno przynosi szczęście.